wtorek, 27 lutego 2018

Dzień 14

Trochę mnie tutaj nie było, ale jak nazwa bloga sugeruje - nie będę codziennie pisać. To by było niepotrzebne zaśmiecanie postami, w których i tak nie opiszę zmian, skoro ich nie zauważam codziennie. Widzę, że są osoby, które (ku mojemu zaskoczeniu) sprawdzają tę stronę, miło zauważać zainteresowanie.

W każdym razie minęły już dwa tygodnie od rozpoczęcia kuracji. Nie mam żadnych problemów z suchością, nawilżam twarz i usta tak jak zwykle przed terapią. Mimo to widzę, że włosy mi się już wolniej przetłuszczają. Jedyną rzeczą, która mi dokucza jest swędzenie całego ciała. Raczej o tym nie czytałam u innych osób. Wiadomo, że skóra szybko się robi zaczerwieniona i podrażniona od drapania. Mimo wszystko owe swędzenie nie jest w jakimś bardzo nasilonym stopniu i da się żyć. Mogę się pokusić o stwierdzenie, że niemalże nie odczuwam na razie żadnych skutków ubocznych. Przyznaję się bez bicia - jadam ostatnio słodycze (w tym nieszczęsną czekoladę) + zbliża mi się okres, więc zapewne tym są spowodowane pojedyncze wypryski, które się pojawiły. Raczej tego nie łączę z owym legendarnym wysypem. Jednak nowi przyjaciele ku mojemu zdziwieniu, znikają bardzo szybko (na pewno szybciej niż przed kuracją). Miejscowo wspomagam się też troszeczkę maścią clindacne od poprzedniego lekarza, ale raczej nie odgrywa to szczególnej roli. 

Dzisiaj dość się rozpisałam, ale niech to będzie podsumowanie. Zostawiam zdjęcia (jestem dość czerwona, ale to tylko przez to, że zdjęcia zrobiłam od razu po wyjściu spod prysznica). Dopiero teraz dostrzegłam kolejną drobną poprawę stanu policzków. Dołączam również zdjęcia pleców, co jest nowością. Niestety ciężko było je uchwycić, a ramiona jeszcze ciężej (tam jest akurat najwięcej wyprysków).




Wytrwałości w kuracji, do następnego wpisu! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz