niedziela, 25 marca 2018

Dzień 38 (podsumowanie miesiąca)


Dawno mnie tutaj nie było i zapomniałam podsumować miesiąc, więc zrobię to teraz. Wygląd twarzy idzie ciągle w dobrym kierunku. To co ma wyjść, wychodzi, a to co już było na wierzchu, uspokaja się. Suchość mi szczególnie nie przeszkadza dzięki kosmetykom, które kiedyś omówię w osobnym poście, bo może być bardzo przydatny dla innych. Aktualnie swędzenie chyba trochę ustępuje, ale przez pierwszy miesiąc była niezła jazda z tym. Najgorsze dla mnie były mimo wszystko bóle mięśni. Jestem aktywna fizycznie, ale doszłam po pewnym treningu do takiego stopnia, że poruszanie się przychodziło mi z ogromnym trudem. Mniej więcej tydzień wracałam do normalności, ale już wiem, że muszę wprowadzić spore ograniczenia. Poza tym jestem trochę bardziej drażliwa pod względem emocjonalnym, a na słońce reaguję jak wampir. Okulary przeciwsłoneczne towarzyszą mi nawet przy całkowitym zachmurzeniu. Reasumując - nie narzekam, brnę dalej, ale już ostrożniej z aktywnością fizyczną, gdyż łatwo przesadzić, a konsekwencją jest dotkliwe utrudnienie normalnego funkcjonowania. Radzę uważać i trenować z głową.

(tłusta poświata i zaczerwienienie od kremu, którego niedawno użyłam)

sobota, 10 marca 2018

Dzień 25

Bóle mięśni dały o sobie znać. Najgorzej jest z rękami w nocy. Drapię się do krwi na szyi, dekolcie i 
brzuchu, mam tę dziwną wysypkę. Po nawilżeniu tego jest chyba lepiej, ale jeszcze tego do końca nie rozpracowałam. Jem niestety dużo czekolady ostatnio, mam wiele stresu. Suchość mi w sumie nie dokucza, ale może po prostu nie zwracam na nią uwagi przy tym swędzeniu. Zaskórniki zamknięte chyba zaczynają w końcu wychodzić na wierzch.

Na zdjęciach twarz tłusta od kremu i zaczerwieniona po prysznicu, w ciągu dnia nie wygląda tak źle.


niedziela, 4 marca 2018

Dzień 19


Suchość dopadła w końcu również i mnie. Muszę pilnować ust, żeby non stop coś na nich było, niestety najgorzej jest z kącikami, ponieważ są bliskie pęknięciu i także muszę co chwilę poprawiać je kremem, żeby zapobiegać powstawaniu zajadów, ale jakoś sobie radzę. Na rękach zauważyłam "słynną" wysypkę i suche placki, ale wystarczył krem i pod koniec dnia już ich nie było, niestety wysypka się nadal utrzymuje. Wciąż uporczywie drapię się po całym ciele. W związku z tym wszystkim zamówiłam sporo kosmetyków naturalnych dla skóry suchej, więc mam nadzieję, że przebrnę przez to bez większych problemów. Jeżeli się sprawdzą, wspomnę o nich tutaj, ale na razie nie widzę w tym sensu. Zrobiłam zdjęcia twarzy, ale nie zauważam większych zmian w stosunku do poprzedniego, więc nie będę wstawiać. Nadal średnio trzymam dietę i sięgam po słodycze.

Reasumując - czuję się dobrze, z rezultatów jestem zadowolona i nie narzekam na dotkliwe skutki uboczne, ale jestem już zmuszona całkiem zmienić pielęgnację.

wtorek, 27 lutego 2018

Dzień 14

Trochę mnie tutaj nie było, ale jak nazwa bloga sugeruje - nie będę codziennie pisać. To by było niepotrzebne zaśmiecanie postami, w których i tak nie opiszę zmian, skoro ich nie zauważam codziennie. Widzę, że są osoby, które (ku mojemu zaskoczeniu) sprawdzają tę stronę, miło zauważać zainteresowanie.

W każdym razie minęły już dwa tygodnie od rozpoczęcia kuracji. Nie mam żadnych problemów z suchością, nawilżam twarz i usta tak jak zwykle przed terapią. Mimo to widzę, że włosy mi się już wolniej przetłuszczają. Jedyną rzeczą, która mi dokucza jest swędzenie całego ciała. Raczej o tym nie czytałam u innych osób. Wiadomo, że skóra szybko się robi zaczerwieniona i podrażniona od drapania. Mimo wszystko owe swędzenie nie jest w jakimś bardzo nasilonym stopniu i da się żyć. Mogę się pokusić o stwierdzenie, że niemalże nie odczuwam na razie żadnych skutków ubocznych. Przyznaję się bez bicia - jadam ostatnio słodycze (w tym nieszczęsną czekoladę) + zbliża mi się okres, więc zapewne tym są spowodowane pojedyncze wypryski, które się pojawiły. Raczej tego nie łączę z owym legendarnym wysypem. Jednak nowi przyjaciele ku mojemu zdziwieniu, znikają bardzo szybko (na pewno szybciej niż przed kuracją). Miejscowo wspomagam się też troszeczkę maścią clindacne od poprzedniego lekarza, ale raczej nie odgrywa to szczególnej roli. 

Dzisiaj dość się rozpisałam, ale niech to będzie podsumowanie. Zostawiam zdjęcia (jestem dość czerwona, ale to tylko przez to, że zdjęcia zrobiłam od razu po wyjściu spod prysznica). Dopiero teraz dostrzegłam kolejną drobną poprawę stanu policzków. Dołączam również zdjęcia pleców, co jest nowością. Niestety ciężko było je uchwycić, a ramiona jeszcze ciężej (tam jest akurat najwięcej wyprysków).




Wytrwałości w kuracji, do następnego wpisu! 

czwartek, 22 lutego 2018

Dzień 9

Pisałam wcześniej o delikatniejszej skórze - niestety stała się również bardziej podatna na uczulenia. Zarówno po użyciu kuli do kąpieli jak i zapachowego kremu do rąk, drapałam się po całym ciele. Muszę uważać, żeby wybierać bardziej delikatne produkty. Zauważyłam również gdzieniegdzie pierwsze drobne suche skórki na twarzy, ale jest ich bardzo mało i na razie nie sprawiają problemu. Oczywiście używałam kremu nawilżającego już przed kuracją. Dodam jeszcze, że od początku terapii odczuwam duże pragnienie, wypijam spore ilości wody. Poza tym staram się ograniczać słodycze - szczególnie czekoladę, ponieważ to ona najgorzej działa. W miarę sobie radzę, więc zapewne to też się przyczynia do całkiem zadowalającego stanu cery.

Dzień 6

Zaobserwowałam nowe zmiany. Skóra jest bardziej delikatna, podatna na zranienia. Rany są bardziej bolesne, wrażliwe i zdecydowanie dłużej się goją. Zostawiam zdjęcie twarzy, która (nie chcę zapeszać), ale już jak dla mnie wygląda lepiej.



Dzień 5

Zaczynam widzieć pierwsze efekty - obudziłam się dzisiaj z delikatnie piekącymi ustami. Nawilżam je na przemian carmexem i blistexem już od pierwszego dnia kuracji. Na twarzy nie mam już tłustej warstwy, która mi towarzyszyła do tej pory. Ogólnie cera zaczyna się uspokajać, co mnie trochę dziwi, ponieważ byłam nastawiona na wysyp. Mam nadzieję, że może jednak mnie ominie.